Jakiś czas temu zamówiłam sznurek do sutaszu, do czegoś mi był potrzebny... no właśnie, do czegoś tylko nie mam pojęcia co to miało być. Osiągnęłam chyba szczyt roztargnienia ;) ale skoro już miałam kawałek sznurka, postanowiłam się pobawić troszkę. Któregoś wieczoru obejrzałam filmik instruktażowy (muszę dodać, że bez dźwięku, bo mój mąż już słodko spał) a następnego dnia rano sprawdziłam czy coś zapamiętałam. Tak właśnie powstały moje dwa ufolki. W szczegóły użytych materiałów zagłębiać się nie będę, bo i tak nie sądzę żeby powędrowały w świat. Wylądują pewnie gdzieś na moich zasłonach, jako że zamocowałam do nich zapięcie broszkowe :)
Muszę przyznać, że bawiłam się świetnie szyjąc te czerwone stworki :)
2 komentarze:
Ufolki są śliczne, podziwiam wszystkich, którzy robótkują sutaszem. Mnie igła strasznie nie lubi i do szycia i haftowania zdrowia nie mam:))))Pozdrawiam
Bardzo mi miło :) dla mnie ten sutasz to był taki eksperyment ;) może jeszcze kiedyś spróbuję...
Prześlij komentarz