Zainteresowała Cię któraś z moich prac? Skontaktuj się ze mną drogą mailową toema53@gmail.com lub pisząc komentarz.
Jeśli praca jest obecnie niedostępna, napisz do mnie, a postaram się zrobić podobną biżuterię specjalnie dla Ciebie!

piątek, 30 maja 2014

Kolejny debiut

 Zaczęło się od tego, że podczas porządków popsułam doniczkę. Uwierzcie, na zdjęciu wygląda jeszcze naprawdę dobrze. Ech... ja niezdara. Niestety nie posiadałam w zapasie nowej, niewielkiej, ładnej doniczki. Postanowiłam więc działać z tak uwielbianą ostatnio przeze mnie papierową wikliną. Wyplotłam osłonkę z jakiegoś kolorowego magazynu :) Znów jednak pojawił się problem. Czym ja to pomaluję? Z pomocą przyszedł mi mąż, wygrzebując jakieś resztki po remontach, a pędzel to już chyba niejedno malowanie przeszedł. Ale jak już zaczęłam, postanowiłam skończyć i tak malowałam pędzlem, bez połowy włosia, resztką farby i lakieru. I wiecie co? Spodobał mi się efekt. Mimo, że ten twardy pędzel zostawiał niedociągnięcia na śliskim  papierze, patrząc na końcowy efekt, stwierdzam, iż to dodaje tylko uroku doniczce. Wygląda odrobinę jak specjalnie przecierane ;) a może się mylę, ale nieważne, mnie się podoba, bo nie lubię kiedy coś ręcznie robione jest idealnie równe. Przecież nie pracuję z linijką. No i jeszcze kilka różyczek z serwetki i oto mój debiut z decoupage :)






Nadal dopiero się uczę pleść papierową wikliną, metodą decoupage ozdabiałam pierwszy raz, ale postanowiłam zgłosić moje "dzieło" do szufladowego wyzwania :) oglądając te przepiękne zgłoszone prace, wiem, że nie mam większych szans, ale co tam :)

wtorek, 20 maja 2014

Coś nowego

 Ale mnie poskręcało ostatnio, a wszystko za sprawą odkrycia papierowej wikliny. Na wyroby z niej wykonane trafiłam jakoś przypadkiem na necie, szukając w sklepach internetowych koszyków do łazienki. Zainteresowałam się tematem i postanowiłam spróbować. Mogłabym mieć koszyczki w dowolnym potrzebnym rozmiarze, a do tego tanio, ekologicznie i oryginalnie :) Moje pierwsze próby prezentuję poniżej. Oczywiście dopiero się uczę, więc nie ma co się spodziewać cudownych efektów, ale się nie poddaję i skręcam z zapałem kolejne porcje papierowych rureczek. A poza tym moje koślawce na pewno lepiej by się prezentowały już pomalowane. Kiedy już zakupie potrzebne produkty to pokażę efekty :) Teraz zmykam sprzed komputera, bo zbliża się burza.







czwartek, 8 maja 2014

Zamiatamy kurze...

...sprzątamy pajęczyny :) znów miałam długą przerwę w blogowaniu. Ech... chyba pająki się tu zadomowiły ;) czas się troszkę ruszyć i coś tu napisać. Szczerze mówiąc myślałam, że zrezygnowanie z bloga czy koralików pójdzie mi łatwo. Nic bardziej mylnego. Tęskniłam okropnie i nawet jeśli niewiele osób tu zagląda, to jakoś nie mogę już żyć chyba bez skrobania tu od czasu do czasu :)

Tak jak zapowiadałam, miałam nieskończony projekt. Udało mi się go sfinalizować i oto jest. Naszyjnik prawie w stu procentach własnoręcznie wykonany. Jedynie do wykonania zapięcia posłużyłam się gotowymi elementami. Wisior wykonany haftem koralikowym dynda na wyplecionej krawatce, a plecione końcówki dumnie zasiadły na sznurze szydełkowo-koralikowym ;)

Jeszcze jedna sprawa. Chciałam podziękować za miłe komentarze do poprzedniego posta. Każde, nawet najmniejsze słowo wsparcia bardzo wiele znaczy.